Obóz dla dzieci

Getto Łódz
Tablica pamiątkowa na budynku przy ul. Przemysłowej 34 w którym mieściła się komendantura obozu

Zimą 1942 roku w obrębie dzisiejszych ulic: Brackiej, Emilii Plater, Górniczej i Zagajnikowej, stworzono obóz dla polskich dzieci i młodzieży. Główna brama obozu, a także plac apelowy znajdowały się przy ul. Przemysłowej, stąd popularna nazwa: obóz przy ul. Przemysłowej. Obóz usytuowano w obrębie getta (jedną z jego granic był mur cmentarza żydowskiego), o jego istnieniu prawie nikt nie wiedział, żadna informacja na jego temat nie dotarła nawet do Armii Krajowej.
W zarządzeniu Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy z 28 listopada 1942 roku czytamy, że będzie to obóz dla młodocianych Polaków - „kryminalistów lub pozbawionych opieki, będących zatem elementem niebezpiecznym zarówno dla dzieci niemieckich, jak też i przez to, że mogliby w dalszym ciągu uprawiać swą kryminalną działalność”. Zachowano pozory, że ma to być obóz prewencyjny i wychowawczy. W rze-czywistości był to obóz koncentracyjny przeznaczony dla dzieci i młodzieży, zarówno dla chłopców jak dziewcząt, oficjalnie od lat 8 do 16, ale zdarzały się nawet maluchy dwu- i trzyletnie.
Wiosną 1943 roku powstała filia obozu w majątku ziemskim w Dzierżąznej, około 15 kilometrów od Łodzi. Było to miejsce dla najstarszych dziewcząt, które pracowały w polu i przy odłowie ryb w stawach. Warto podkreślić, że więźniowie obozu, którzy kończyli 16 lat, byli kierowani do pracy na terenie Niemiec bądź do obozów koncentracyjnych.
Dzieci i młodzież z obozu przy ul. Przemysłowej miały numery zamiast nazwisk, chodziły w szarych drelichach i trepach, pracowały od świtu do wieczora.
Były karane biciem, nawet chłostą, za wszelkie przewinienia. Obozem zarządzała łódzka placówka policji bezpieczeństwa, a jego komendantem był przez cały czas SS-Sturmbannfuhrer Karl Ehrlich, szef policji kryminalnej w Łodzi, natomiast załogę stanowiły osoby cywilne.
Obszar obozu otoczony był wysokim, czterometrowym parkanem z desek. Składał się z dwóch podobozów: dla chłopców i dziewcząt, oddzielonych ceglanym murem. Mali więźniowie pochodzili głównie z terenów włączonych do Rzeszy: z Górnego Śląska i Kraju Warty, rzadziej z samej Łodzi. Dzieci ze Śląska (m.in. Mysłowic, Potulic i Kietrza) stanowiły prawie 40%, sporo było także maluchów z Żywiecczyzny, gdzie bardzo wiele osób nie podpisało folkslisty, oraz z Wielkopolski, w tym kilkadziesiąt dzieci z Mosiny, których rodzice byli zaangażowani w ruch oporu - nie było więc dorosłych, którzy staraliby się o zwolnienie ich z więzienia albo ułatwienie im przetrwania. Dzieci były pozostawione sobie. Jak opowiadały po wojnie, dziecięcy obóz był dużo trudniejszy, bo im nikt nie pomagał, nikt ich nie wspierał.
Część dzieci zabrano z sierocińców, część stanowiły maluchy, których rodzice zostali zamordowani lub przebywali w więzieniach za udział w konspiracji lub za inne prawdziwe bądź fikcyjne przewinienia. Niektóre dzieciaki przyłapano na drobnych kradzieżach, głównie węgla, ziemniaków i chleba, na wałęsaniu się bez opieki albo na nielegalnym handlu. Dokładna liczba uwięzionych jest trudna do ustalenia, ponieważ zaginęła część dokumentacji. Najmłodsi byli poddawani procesom germanizacji. Pod koniec lat 60., gdy komunistyczne władze nakręciły falę antyniemieckiej propagandy, podawana była liczba 12 tys. - takie dane przytoczył Józef Witkowski, autor jedynej jak dotąd monografii na temat hitlerowskiego obozu koncentracyjnego dla młodocianych w Łodzi. Jednak już w latach 70. uznano, że te szacunki są zawyżone. Z najnowszych badań wynika, że od 1942 roku do stycznia 1945 roku przeszło przez to miejsce nie więcej niż 1600-2000 polskich dzieci i nastolatków. W momencie zakończenia wojny na terenie obozu przebywało jeszcze blisko 900 młodocianych więźniów.
Dzieci z obozu przy ul. Przemysłowej pracowały podobnie jak ich rówieśnicy z getta. Miały nawet tych samych nauczycieli - żydowskich rzemieślników, którzy zostali tam skierowani przez Niemców. Dzieci szyły ubrania, wyplatały buty ze słomy, reperowały tornistry, prostowały igły. Wiele zmarło z głodu, zimna i wycieńczenia, zwłaszcza podczas epidemii na przełomie 1942 i 1943 roku. Udokumentowane są zgony 136 osób. W czasie epidemii tyfusu chore maluchy odsyłano do szpitala przy ul. Dworskiej 74 (dziś ul. Organizacji WiN) na terenie getta, gdzie leczone były przez żydowskich lekarzy. Sąsiedztwo getta nie zawsze jednak pomagało małym więźniom. Nie powiodła się żadna z ucieczek, bo uciekinierów zatrzymywała policja żydowska i odprowadzała do obozu.
Dzieci trzymano w obozie także po likwidacji getta. Gdy Łódź została wyzwolona w styczniu 1945 roku, byli więźniowie rozjechali się po całej Polsce. Starsi wrócili do swoich domów, młodsi trafili do sierocińców. Na jakiś czas poobozowe baraki zajęli Rosjanie, potem je rozebrano, a w 1947 roku do murowanych budynków wrócili przedwojenni właściciele, którzy niewiele wiedzieli o tym, co działo się tu w czasie wojny.
Dziś po obozie pozostało tylko kilka budynków, na najokazalszym - przy ul. Przemysłowej 34, w którym mieściła się siedziba komendy obozu - wisi tabliczka informacyjna; vis-a-vis - w budynkach przy ul. Przemysłowej 29 i 29b - w czasie wojny znajdowały się warsztaty pracy: ślusarski i stolarski oraz pomieszczenia elektryka i szklarza. W parterowym murowanym budynku przy ul. Przemysłowej 48a (tzw. Haus V) przetrzymywano dzieci po przejściu chorób zakaźnych (tyfusu albo jaglicy), było to miejsce kwarantanny.
Stoją też domy przy ul. Mostowskiego: pod nr. 19 znajdował się magazyn żywnościowy oraz funkcjonowały warsztaty szewski i krawiecki, w piętrowym budynku przy ul. Mostowskiego 22 (tzw. Haus VII), umieszczono ponad 200 dziewczynek, na dole był pokoik służbowy nadzorczyń, w domku przy ul. Mostowskiego 26 znaj-dował się tzw. blok dziecięcy, gdzie trafiły m.in. dzieci z Mosiny, których rodzice byli oskarżani o działalność antyniemiecką.
Źródło: Joanna Podolska, Litzmannstadt-Getto. Miejsca. Ludzie. Pamięć, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Wydawnictwo Księży Młyn, Łódź 2020, strony 329 - 332

Dzienna racja żywnościowa przypadająca na jednego więźnia obejmowała na śniadanie i kolację pajdę chleba (100–150 g) i pół litra czarnej kawy, czasem dosładzanej sacharyną, oraz na obiad litr zupy z brukwi, liści buraków lub kapusty, niekiedy dostępna była także łyżka marmolady. Więźniom przebywającym na „izbie chorych” przysługiwała połowa tejże racji żywnościowej, a jedną z powszechnie stosowanych kar było całkowite lub częściowe pozbawianie posiłków. W związku z tym dzieci w obozie cierpiały z powodu ustawicznego głodu, który nie dawał się zaspokoić mimo przesyłanych z domu nielicznym więźniom paczek, czy przez polowanie na ptaki, które dzieci szybko opanowały niemal do perfekcji.
Mycie odbywało się na dworze pod pompą bądź w miednicach, niezależnie od panujących warunków atmosferycznych. Zarówno mycie mydłem (które można było otrzymać wyłącznie w paczkach z domu), jak i zmiana bielizny należały do rzadkości. Do wiosny roku 1944 nie było na stałe czynnej łaźni ani pomieszczeń do parowania zawszonej odzieży. Bez względu na to, wszy i brud wśród więźniów były karane chłostą bądź pozbawieniem posiłku. Najgorsze warunki sanitarne panowały w budynku nr 8, gdzie umieszczane były dzieci moczące się w nocy. Z początku za moczenie się stosowano kary, jak również pozbawianiem sienników, a dzieci były budzone w nocy co dwie godziny. Kiedy to jednak nie pomogło władze obozowe uznały moczenie się za akt nieposłuszeństwa i wydzieliły dla tych „problematycznych” dzieci specjalny budynek. Dzieci z tego bloku spały na gołych deskach, które nie wysychając nigdy, gniły, a do dyspozycji miały wyłącznie koc, toteż spały w ubraniach i bieliźnie, a następnie w tej samej mokrej odzieży musiały pracować w ciągu dnia. Z powodu przykrego zapachu, więźniowie z bloku nr 8 pracowali cały rok na zewnątrz. Dzieci dostawały obrzęków do tego stopnia, że nie mieściły się w ubrania, a mimo to nie były praktycznie nigdy kierowane na izbę chorych. Z tego względu, śmiertelność była tu właśnie najwyższa.
Wszystkie uwięzione tu dzieci, w wieku od 8 do 16 lat, musiały pracować w warsztatach funkcjonujących na terenie obozu (ustalano im dzienne normy do wykonania), ponadto wykorzystywano młodocianych więźniów do rozbudowy obozu. Działo się to nawet wbrew okupacyjnemu prawodawstwu, które za najniższy dopuszczalny wiek, od którego można było rozpocząć pracę, ustalało wiek lat 12.
W obozie chłopcy wyrabiali buty ze słomy, koszyki z wikliny, paski do masek gazowych oraz skórzane części do plecaków. Dziewczynki pracowały w pralni, kuchni, pracowni krawieckiej i w ogrodzie. Pracę administracja nagradzała skromnym wyżywieniem. Dzieci otrzymywały na śniadanie kromkę suchego chleba i kubek czarnej kawy bez cukru, na obiad zupę z ziemniaków w łupinach lub z brukwi, bez tłuszczu, a kolacja była powtórzeniem śniadania.
Dzieci źle pracujące piętnowano czerwonym krzyżem malowanym olejną farbą na plecach wierzchniego nakrycia i kierowano do tzw. karnej kompanii, gdzie obowiązywały zmniejszone racje żywnościowe. Zajmowała się ona przede wszystkim rozbiórką domów, smołowaniem dachów, czyszczeniem latryn i ubijaniem obozowych alei
Obóz funkcjonował do końca okupacji niemieckiej w Łodzi, do 19 stycznia 1945 roku. W tym dniu przebywało w nim około 800 małoletnich więźniów, którzy dotarli samodzielnie do domów, bądź zostali zabrani przez rodziców i opiekunów, przede wszystkim ci pochodzący z Łodzi. Inne, które opuściły obóz samodzielnie, ale nie mogąc dać sobie rady z życiem na wolności, przede wszystkim z braku żywności, powróciły do obozu i stąd zostały zabrane do Pogotowia Opiekuńczego.


Zdjęcia
Getto Łódz
Apel w obozie

Getto Łódz
Więzione dziewczęta - 1943

Getto Łódz
Pomnik Martyrologii Dzieci - powszechnie nazywany pomnikiem „Pękniętego Serca” - stoi poza terenem obozu

Dodatkowe informacje
  1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Ob%C3%B3z_przy_ulicy_Przemys%C5%82owej_w_%C5%81odzi
  2. https://historia.dorzeczy.pl/druga-wojna-swiatowa/230644/oboz-koncentracyjny-dla-dzieci-w-lodzi-najwieksza-hanba-niemcow.html