Miejsce mordu cywilnych mieszkańców Legionowa

lokalizacja:   Legionowo, ul. Targowa 62. (Szlak niebieski, punkt 6)

Pytania testowe

Kościol Garnizonowy
http://toiowo.eu/spacerkiem-po-miescie-kamienica-przy-targowej-62-najwieksza-na-przystanku/

Jesienią 1944 r. działania frontu rosyjsko-niemieckiego dotarły w pobliże Legionowa. Ostrzał był tak silny, że mieszkańcy, którzy nie zostali wysiedleni, chowali się w piwnicach domów, schronach. Jednym z takich schronów była piwnica domu przy ul. Targowej 62, trzypiętrowej murowanej kamienicy. Jedna z piwnic usytuowana była naprzeciwko schodów wyjściowych. Dom ten był najwyższym punktem w okolicy, dlatego Niemcy na dachu mieli stanowisko obserwacyjne. Przez wiele dni przebywali w tym schronie ludzie z okolicznych, drewnianych lub niepodpiwniczonych domów. Wśród nich matki z małymi dziećmi i chorzy.
27 października 1944 r. Niemcy nikomu nie pozwolili wyjść z tego domu. W nocy z 27 na 28 października oblali benzyną i podpalili meble, które były w jednej z piwnic,. Wybuchła panika, ludzie usiłowali wydostać się ze schronu. Niemcy biegali wokół domu, strzelając do okienek i drzwi wyjściowych, uniemożliwiając ucieczkę z palącego się budynku. W swoim wspomnieniu Aniela Barańska tak to opisywała:
Jeden z mężczyzn tam przebywających, nie znam nazwiska, chory na astmę, udusił się od dymu. (...) Stanisław Szymczak usiłował wyłamać kraty, żeby wyjść przez okienko. Moja kuzynka Janina Morawska, mająca półroczne niemowlę, wyciągnęła do niego rękę, prosząc, żeby jej też pomógł wyjść, ale w tym momencie do okienka podbiegł Niemiec i strzelił. Pan Szymczak zginął, moją kuzynkę kula raniła w rękę.
Nasi znajomi państwo Podniesińscy podjęli próbę wyjścia przez schody do drzwi (...) Żar bijący z palącej się piwnicy utrudniał przedostanie się do schodów. W momencie, kiedy jednak udało nam się stanąć na schodach, otworzyły się drzwi, w nich pojawił się żołnierz niemiecki z rozpylaczem (automatem), zaklął i posłał serię. Wszyscy, którzy zdążyli dojść na wyższe stopnie, zginęli. Byli to ci nasi znajomi – państwo Podniesińscy, mężczyzna, którego nazwiska nie znałam. Moja córka została ranna w głowę, upadła, tracąc przytomność. Na mnie spadł ktoś z zabitych, przewracając mnie, padając widocznie uderzyłam o coś i też straciłam przytomność, na tyle mocno, że nie czułam bólu palącej się prawej dłoni i poparzeń nogi.
Pierwsza odzyskała przytomność moja córka, wołając: „Mamusiu, czy ty żyjesz” przywróciła mi swoim głosem świadomość. Podniosłyśmy się, nie czując w pierwszej chwili bólu skierowałyśmy się do wyjścia. Przy drzwiach wyjściowych natknęłyśmy się na zabitego chłopca w wieku około piętnastu lat, nazwiska Jego nie znałam. Po wyjściu przekonałyśmy się, że Niemcy już odjechali...