Tadeusz Garlej
Harcerzykom płockim 1920 roku
Wiele lat minęło od tej groźnej chwili,
Kiedy bolszewicy na Płock uderzyli,
Sztandar rewolucji niosąc do Berlina.
Widmo Apokalipsy wstąpiło w grodziszcze,
Widmo gwałtów i mordów, pożarów i zniszczeń
Czy miasto ten napór przetrzyma?
Jeszcze się "Cud" nie dokonał. Kto zatrzyma Gaja?
Nie ma wojska, młodzieży... On bojców upaja,
Prze do mostu na Wiśle, aby z tej przeprawy
Uderzyć niespodzianie na tyły Warszawy
I wziąć się za Lacha, z Laszkami pobujać,
I dobić tu wreszcie burżuja!
Lecz oto jak przebiśnieg, przez mrozu okowy
Wykwita ciche hasło: - Nie damy Mostowej! -
Przez opłotki, przez furtki, przez sionki i murki
biegną płoccy harcerze, biegną płockie córki,
Noszą broń, amunicję, wznoszą barykady,
I gdzieś przepada strach blady.
Ten i ów pada ranny: w oczach groza, męka.
Wrednyj malczyszka! Dobić! - Lecz oto drży ręka
Bo właśnie w dzieciaku, co u nóg ma wojak,
Dostrzega "wsiotaki geroj'a"
Lecz już "Cud" się dokonał. Znika cała zgraja
Wraz z prawdziwym człowiekiem w tej dywizji Gaja.
Wyjaśnienia:
- Tadeusz Garlej - autor wiersza
- Gaja Dmitrijewicz Gaj - wspomniany w wierszu, był jednym z dowódców Armii Czerwonej w wojnie polsko-bolszewickiej.
- Ostatni fragment wiersza dotyczy pewnie Józefa Ludwika Kaczmarskiego (ur. 22 kwietnia 1905 w Lipsku koło Iłży – zm. wrzesień 1939) – harcerza, uczestnika obrony Płocka, odznaczonego Krzyżem Walecznych. Został ranny 18 sierpnia 1920 – otrzymał dwie rany postrzałowe twarzy i klatki piersiowej oraz dwie cięte twarzy. Po klęsce batalionu został wzięty do niewoli i przewieziony do szpitala w Sierpcu, a potem w Płocku. W szpitalu odwiedził go dziennikarz Adam Grzymała-Siedlecki, w książce Cud Wisły przytoczył anegdotę, według której bohaterstwo Józefa docenione zostało przez sanitariusza rosyjskiego, który na uwagę, żeby chłopca dobić, odpowiedział: „Może on i szkodnik, ale przecież bohater”.